21 cze 2011

jedziemy na wakacje!

Co prawda tylko na kilka dni, ale jedziemy! Planujemy wyłączyć telefony, zresetować głowy i odpocząć. Tak prawdziwie, bez pośpiechu, bez "muszę, powinnam, chcą żebym...". Potrzebujemy takich kilku dni żeby poleniuchować. I udało się - na długi weekend wybieramy się na Półwysep - J. żeby dalej zadziwiać gapiów swoimi wyczynami na windsurfingu, ja żeby nadal niezdarnie, acz bardzo pilnie doskonalić zeszłoroczne umiejętności. Pogody tylko nam trzeba - nawet nie jakichś szczególnych upałów. Ale słonko i wiatr to nasi sprzymierzeńcy - mam nadzieję, że nas nie zawiodą...





Po powrocie z wakacji zajmę się szyciem chorągiewek materiałowych. Mam też przed oczami wizję ogrodowych tekstyliów i planuję uszyć poduchy ze szczególnego dla mnie materiału. Sądzę, że moja wizja ogrodu, jak najbardziej naturalna i utrzymana w barwach zieleni, beżu, brązu, szarości i bieli spełni moje marzenie o posiadaniu własnego, sielankowego kątka na świecie. Mam pomysł na lampiony, mam pomysł na poduchy, znalazło się wielkie 'wiadro' lekko nadgryzione zębem czasu a przez to tak urokliwe. Pokażę wszystko jak tylko uda mi się zrealizować moje plany. Choćby na razie te najmniejsze. W końcu jest czas bo są... WAKACJE!



Pozdrawiam Was w iście marynistycznym stylu.
Agnieszka

PS. Od dziś mam obiektyw. I ćwiczę, ćwiczę, ćwiczę...

16 cze 2011

rabarbarowe love.

Sezon na letnie owoce i inne dobrodziejstwa w pełni. Objadamy się codziennie truskawkami, pijemy kompot z rabarbaru... Lato jest cudowne! Smaki i zapachy są tak przeróżne, że czasem połowę mojego dziennego menu stanowią właśnie owoce i warzywa - wszystko soczyste, pyszne i pachnące. Za moment przyjdzie pora na moje ukochane morele zjadane wprost z drzewa ( w Tajemniczym Ogrodzie rośnie OGROMNA morela obsypana dojrzewającymi owocami ), papierówki, agrest, porzeczki... Tymczasem dziś postanowiłam upiec coś z rabarbarem. Miałam ochotę na tartę. Warunkiem jaki musiała spełniać było to, że nie może być zbyt sucha. Dlatego też, kiedy znalazłam przepis na tartę z budyniem, postanowiłam, że muszę ją koniecznie upiec. Przepis znalazłam u folkmyself i właśnie z niego skorzystałam. Upiekłam tartę z podwójnej porcji. Od siebie dodam tylko, że piekłam ciasto w 180* - spód 15min, z rabarbarem 10, a z wylanym na wierzch budyniem kolejne 15. Ciasto jest super, tylko przed krojeniem musi dobrze wystygnąć - inaczej budyń się rozlewa.
Spełniłam jedno ze swoich marzeń i zamówiłam sobie obiektyw. Powinien być jutro lub w poniedziałek. Wtedy to dopiero poszaleję zdjęciowo...







Generalnie jakoś mi brakuje weny ostatnio. Takiej twórczej, bo aktualnie szalejemy ogrodniczo. Chcę uszyć trójkątne chorągiewki w zieleniach/beżach/szarościach żeby można było zawiesić je kiedyś na pergoli w Tajemniczym. Ale żeby to zrobić, muszę się wybrać po materiały do IKEI. A jakoś nie mam okazji...



Pozdrawiam Was serdecznie!

3 cze 2011

homemade home, czyli...

... o rzeczach, które robione są w domu, z pasji, pomysłu czy szaleństwa.

Od zeszłego roku chodził za mną syrop z kwiatów czarnego bzu. Mówi się o jego leczniczych właściwościach i cudownym smaku. Podobno herbata z odrobiną tego syropu doskonale rozgrzewa i walczy z uciążliwym przeziębieniem. Latem można go wykorzystać do orzeźwiających napojów ( woda gazowana + plaster cytryny + kilka listków melisy i syrop właśnie ) i słodkich koktajli. W zeszłym roku jednak nie mogłam się jakoś zebrać i do zrobienia syropu w końcu nie doszło. Jednak tym razem wzięłam ze sobą nożyczki, koszyk i psa i wybraliśmy się na pole. Oczywiście czarny bez pięknie strzeżony był przez krzaczaste wręcz pokrzywy. Bardzo inteligentnie weszłam w nie w krótkich spodenkach i muszę przyznać, że to był kiepski pomysł. Całe poparzone nogi, Toffik, który nie wiedział za bardzo jak się stamtąd wydostać... Na szczęście zebrałam 30 baldachów i mogliśmy wrócić do domu, żeby zabrać się za robienie syropu.
Przed jego przygotowaniem warto rozłożyć kwiaty czarnego bzu na gazetach, aby ewentualni mieszkańcy kwiatostanów mogli spokojnie wyemigrować. Kwiatów nie należy myć ani otrząsać, ponieważ najcenniejszą ich częścią jest kwiatowy pyłek. Dlatego warto pamiętać, że bez zbieramy tylko i wyłącznie z dala od ulic - nie chcemy przecież syropu z dodatkiem kurzu, pyłu i, co najgorsze, spalin.



Do przygotowania syropu potrzebne są:

20-40 baldachów czarnego bzu
1 kg cukru
1 litr dobrej wody ( ja użyłam niegazowanej mineralnej )
1 cytryna

Kilogram cukru zagotowujemy z wodą i sokiem z cytryny. W niektórych przepisach podane jest, że można wrzucić całą cytrynę pokrojoną w kostkę. Ja użyłam samego soku, ponieważ skórka cytryny od wewnątrz jest, przynajmniej dla mnie, zbyt gorzka i odczucia nie są zbyt przyjemne - chciałam uniknąć tego w moim syropie. W czasie kiedy syrop będzie się podgotowywał, nad garnkiem należy obciąć z kwiatostanów same kwiaty - z jak najmniejszą ilością zielonej łodyżki.
Następnie zalewamy gotującym się syropem kwiaty, mieszamy i zostawiamy na 48h. W ciągu tych dwóch dni należy przemieszać syrop przynajmniej raz dziennie. Po tych 48h syrop trzeba przelać przez gazę do wyparzonych butelek / słoiczków i zapasteryzować. Po otwarciu trzeba syrop przechowywać w lodówce.



Mama zrobiła dla mnie ostatnio poduchę na drutach. Jest niesamowicie przyjemna w dotyku, śliczna i jedyna w swoim rodzaju. Chce mi się kiedyś porozrzucać takich poduch na łóżku / kanapie bo są wyjątkową ozdobą. W ogóle jestem poduchomaniakiem i najchętniej miałabym ich bardzo dużo. Tylko gdzie to wszystko ułożyć?



Pozdrawiam serdecznie,
Agnieszka.